Trening... mocne słowo. Chyba trochę na wyrost nawet. Wczoraj i dziś bawiłyśmy się z Agą (starmachine) w kolorowanie stempli distressami. Nooo, nie jest łatwo. Przydałby sie ktoś z doświaczeniem. Ale dziś szło już lepiej. Jednak jeszcze daaaaaleka droga przed nami.
Oto moje wypociny. Nie wszystkie są dokończone, bo i tak nie dadzą się jeszcze wykorzystać w scrap pracach, ale trening czyni mistrza...
jak na pierwsze próby to efekt jest bardzo dobry. Ja w ogóle nie umiem kolorować i moje próby wyglądają jak prace 3 latka :) A Twoja dziewczynka pod parasolem to bardzo ładnie wygląda, A woda na pierwszym obrazku jest świetna - dokładnie jak woda :)
OdpowiedzUsuńkochana jesteś :* kolorowałam już kredkami, promarkerami, czasem łączyłam jedne i drugie, a teraz starmachine udostępniła mi swój zbiór distressów
OdpowiedzUsuńpobawiłyśmy się, pogadałyśmy, było fajnie :)
proszę proszę
OdpowiedzUsuń:-)
ja swoje próby obfocę jutro w dziennym świetle
a na zabawę zapraszam ponownie po niedzieli - od poniedziałku do środy - tylko żebys chciała sie wczłapac na 4 piętro :-)
chcieć to może bym i chciała, gorzej z mocami fizycznymi... dziś znów wracam do lekarza
OdpowiedzUsuńŚliczne karteczki robisz - obejrzałam twojego bloga :) A kolorowanie distressami świetnie Ci wychodzi! Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńOj, za skromna jesteś - wyszło naprawdę dobrze :) Zwłaszcza kucharz mi się spodobał :)
OdpowiedzUsuńmnie się też efekty podobają:)
OdpowiedzUsuń